piątek, 15 września 2017

Przez Kanadę rowerem: Cel osiągnięty! Podsumowanie.

wizualizacja przebytego dystansu


Nasza wielka wyprawa rowerowa przez Kanadę dobiegła końca. Trwała 5 miesięcy i w ciągu tego czasu pokonaliśmy dystans 6187 km przemierzając 5 prowincji. Przekroczyliśmy 3 strefy czasowe i poznaliśmy dziesiątki przyjaznych osób. Sama jazda rowerem zajęła nam 408 godzin i 53 minuty a każde z nas straciło po równo 10 kilogramów masy swojego ciała. Zużyliśmy 5 rowerowych opon i niezliczoną ilość razy łataliśmy dętki. Prędkość na trasie wyniosła odpowiednio: największa 72 km/h ("z górki" w Kolumbii Brytyjskiej), a średnio dziennie 15 km/h. Najkrótsza przebyta dzienna odległość to zaledwie 11 km, najdłuższa zaś 124 km. Średnio pokonywaliśmy każdego dnia jazdy dystans równy 62 km.

środa, 26 lipca 2017

Przez Kanadę rowerem: Góry, góry, góry! Kolumbia Brytyjska.


Kolumbia Brytyjska wita nas hasłem "najlepsze miejsce na ziemi" (The Best Place On Earth). Wzdłuż drogi rosną wysokie, gęste lasy iglasto - liściaste. Ma się niemal wrażenie, że chcą one ścisnąć i pochłonąć wijącą się wśród nich drogę. Gdzieś z tyłu majaczą wierzchołki gór. Gdy pas lasu przestaje zasłaniać widoczność, zaczynasz rozumieć sens nazwy Góry Skaliste. Nie ma przedgórza. Ogromne, strome szczyty z poszarpanymi zboczami wystrzeliwują w górę wprost z powierzchni gruntu. Wszystko to wygląda niezwykle surowo i majestatycznie. Jesteśmy oczarowani.

środa, 5 lipca 2017

Przez Kanadę rowerem: Wrota do gór. Alberta.

Alberta posiada to wszystko, co rozrzucone jest po innych prowincjach kraju. Napotkasz tu zatem lasy, jeziora, długie i płaskie przestrzenie oraz góry. Hmm, no dobrze, nie ma dostępu do oceanu. Ale jest ropa naftowa! Mnóstwo ropy. Mieszkańcy Alberty uwielbiają więc wszelkiego rodzaju "zabawki", które są dzięki ropie zasilane. Od motocykli i samochodów, przez campery i motorówki po sprzęty modelarskie. Być może też z uwagi na bogactwo ropy, Alberta jest jednym z czterech administracyjnych terenów, w którym nie płaci się podatku prowincjonalnego. Bo w Kanadzie nie istnieje podatek od towarów i usług znany w Polsce jako VAT. Ceny w Kanadzie podawane są zawsze netto. Bez znaczenia czy to sklep stacjonarny, punkt usługowy czy sprzedaż internetowa. Do ceny netto zawsze dolicza się podatek federalny (krajowy), który w wysokości 5% jest równy dla wszystkich prowincji oraz w niektórych prowincjach czy terytoriach - podatek prowincjonalny. Ten akurat jest różny i zależny od polityki podatkowej danej prowincji. I tak w Saskatchewan zapłacimy dodatkowo podatku prowincjonalnego 5% a w Brytyjskiej Kolumbii 8%. Najwyższy podatek prowincjonalny określony na 10% pobierany jest we wschodnich prowincjach: Nowa Szkocja, Nowy Brunszwik, Nowa Funlandia i Labrador oraz Wyspa Księcia Edwarda. My przez żadną z tych najdroższych nie przejeżdżaliśmy 😁.

środa, 28 czerwca 2017

Przez Kanadę rowerem: A co Wy tam jecie? Plus słów kilka o palniku wielopaliwowym.

Ten wpis adresowany jest do tych wszystkich osób, którzy o przygotowywaniu posiłków podczas dłuższej czy krótszej podróży wiedzą mało lub nic. Do tych, którzy również chętnie wybraliby się na jakąś wyprawę ale nie wiedzą, jak to jest pod kątem wyżywienia. Często w ich wyobrażeniach podróżujący jawią się jako "hardcory", osoby jedzące jakieś robaki czy inne wynalazki lub jako niedojadające czy wręcz głodujące albo przeciwnie - muszące wydawać fortunę na żywność. Ale to błędne rozumowanie. Wyjaśnijmy więc, co my tam jemy 😉.

niedziela, 25 czerwca 2017

Przez Kanadę rowerem: To samo a jednak inaczej. Na preriach Saskatchewan.

O ile Manitoba nie powitała nas zbyt przyjaźnie, przeganiając (z wykorzystaniem strażników parku) już w późnej porze z miejsca odpoczynku, tutaj w Langenburg, pierwszej miejscowości po przekroczeniu granicy, zostajemy zagadnięci przez akurat przejeżdżającą samochodem obok nas parę, która specjalnie z naszego powodu się zatrzymała i po krótkiej rozmowie zaprosiła nas na swoją farmę. Zaproszenie przyjęliśmy, ponieważ właśnie szukaliśmy miejsca do rozbicia namiotu. Zatem nie szukając już więcej pojechaliśmy na farmę a tam otrzymaliśmy pokój do wyboru, kolację, śniadanie i poranne oprowadzenie po włościach. Nasi przemili gospodarze - Maureen i Dave, okazali się właścicielami ziemi o powierzchni 3 tys. ha. Jak sami się określili, należą do grupy mniejszych obszarników w Saskatchewan 😱.

niedziela, 11 czerwca 2017

Przez Kanadę rowerem: Jak na stole, czyli prerie. Manitoba.

A więc zaczęły się tak wyczekiwane prerie. Wyczekiwane, bo na preriach jest płasko a my nieźle dostaliśmy w kość podczas jazdy przez obszary skaliste, gdzie było: góra - dół, góra - dół. Ale gehenna się wreszcie skończyła 😀.

środa, 24 maja 2017

Przez Kanadę rowerem: Bezkres Ontario.


Po Wielkanocnych atrakcjach ruszamy w górę mapy - na północny zachód. Gdzieś tam w trasie dzień zaczął się pięknie ale tutaj aura potrafi zmienić się w ciągu kilku minut. Nadchodzi deszcz, więc w Beeton wjeżdżamy pod dach remizy strażackiej, by założyć odzież przeciwdeszczową i uzupełnić zapasy wody. Szef placówki właśnie skończył odprawę i przygotowuje się ze swoim zespołem do wyjazdu ale żywo zainteresowany naszymi osobami i ekwipunkiem znajduje czas na krótką rozmowę. Obdarowuje nas również kilkoma butelkami mineralnej wody i pamiątkowymi naszywkami strażackimi. Jeszcze tylko krótki przegląd strażackich wozów, szybka sesja zdjęciowa i wracamy na drogę.

czwartek, 18 maja 2017

Przez Kanadę rowerem: Ci wspaniali Kanadyjczycy!

Minął już miesiąc a ja wciąż nie mogę wyjść z podziwu. Z podziwu dla Kanadyjczyków.

Wspominałem już wcześniej, że na każdym kroku zaznajemy ogromnej życzliwości i gościnności. Nie tylko od osób, z którymi wcześniej mieliśmy zaaranżowane spotkania ale również od osób, z którymi los całkowicie przypadkowo skrzyżował nasze ścieżki. Zaczęliśmy żartować, że jak nadal będzie się tak działo i będziemy przyjmować zaproszenia od wszystkich, to półrocznego okresu przewidzianego na całą wyprawę nie wystarczy nawet na przejechanie samego Ontario 😀. Niezmiernie inspirujące jest to, że z każdego spotkania wynosimy coś wartościowego. I nie mam tu na myśli dóbr materialnych ale duchowe lub po prostu wiedzę w obszarach do tej pory mam nieznanych. Ta rowerowa wyprawa odkryła przed nami całkiem nowe oblicze podróżowania. Nigdy wcześniej nie mieliśmy takich doświadczeń. To coś niesamowitego!

środa, 19 kwietnia 2017

Przez Kanadę rowerem: Mennonici i Wielkanoc jak w domu.

Szereg poznanych osób namawiało nas do wizyty w Kitchener i okolicach. Osiedliła się tutaj znacząca grupa Mennonitów. To chrześcijańska społeczność wyznaniowa zaliczana do protestantyzmu. Swoje korzenie wywodzi z Holandii. W Polsce obecnie trudno się na nich natknąć. Mimo, że liczbę gminy mennonickiej w Kanadzie szacuje się na ok. 150 tys. wyznawców, z racji swych bardzo hermetycznych zachowań społecznych, wciąż dla przeciętnego Kanadyjczyka stanowią oni zagadkę. Mając w zasięgu ręki możliwość co najmniej zaobserwowania członków tej zamkniętej wspólnoty postanowiliśmy zatrzymać się gdzieś pomiędzy Kitchener, St. Jacob's a Elmira. Pierwszy kontakt z Mennonitami następuje przed miejscowością Elmira. Zauważamy dom, przed którym zaparkowane są wyłącznie czarne powozy z czarnymi końmi. To, biorąc pod uwagę współczesne czasy, jest raczej pewnym ewenementem. I dla osoby "z zewnątrz" swego rodzaju ciekawostką.

środa, 12 kwietnia 2017

Przez Kanadę rowerem: Początki na kanadyjskiej ziemi.

No i zaczęła się przygoda... Za nami przelot do Warszawy. Od 6 godzin jesteśmy poza domem. W porcie lotniczym Okęcie oczekujemy na kolejne połączenie. To zaledwie ułamek odległości, którą musimy przebyć drogą powietrzną by dotrzeć do Kanady ale czujemy niepokój i obawy o bagaż. Konkretnie o rowery, które leciały ze Szczecina, będąc zapakowane w kartony.
Stąd za 4 godziny kolejny lot. Tym razem już do Toronto, z międzylądowaniem i zmianą samolotu w Amsterdamie. Jak wyglądać będą kartony a co bardziej istotne - jaki będzie stan techniczny znajdujących się w środku rowerów po kolejnych dwóch samolotowych załadunkach i wyładunkach? Wiadomo, że obsługa lotnisk nie "certoli" się z bagażami ale tak wyglądających opakowań po zaledwie 55 minutach lotu i przebyciu jakichś 500 km się nie spodziewaliśmy 😱. Po pieczołowitym zabezpieczeniu uszkodzeń kartonów przy pomocy taśmy otrzymanej w punkcie reklamacji bagaży, nieco zaniepokojeni idziemy spocząć gdzieś na krzesełkach.

czwartek, 30 marca 2017

Przez Kanadę rowerem: Słowo wstępu

Dlaczego Kanada? Wybór nie był zupełnie przypadkowy. Uważana za jedno z najlepszych miejsc do życia, jest drugim pod względem powierzchni (po Rosji) państwem na świecie. Jej terytorium leży w 6 różnych strefach czasowych. Zapobiegawcza polityka państwa w zakresie ochrony środowiska, rozległe przestrzenie i urozmaicone ukształtowanie terenu stwarzają sprzyjające warunki bytowania i rozwoju dla wielu gatunków dzikich zwierząt - w tym dla sporej populacji dużych ssaków jak niedźwiedź brunatny (grizzly) i niedźwiedź czarny (baribal). Kanada godzi przeróżne gusta. To miejsce dla miłośników tak zimna jak i upałów, dla kochających lasy/jeziora i dla miłujących widoczne aż po horyzont płaskie przestrzenie, dla amatorów zarówno surfowania po oceanicznych falach jak i wspinaczki po stromych, skalistych zboczach. To miejsce dla wszystkich. Wraz z małżonką szczerze wierzymy, że zmierzenie się z tym ogromem wzbogaci nasze postrzeganie życia o nowe wartości.

Pomysł przemierzenia Kanady na rowerach narodził się jakieś pół roku temu po naszej pierwszej wyprawie rowerowej, kiedy to objeżdżaliśmy Niemcy. Tamta trasa liczyła sobie 1740 km. Refleksja po jej ukończeniu była prosta - jeśli daliśmy radę przez 1740 km, nic nie stoi na przeszkodzie by spróbować to potroić 😀. Główny cel tej wyprawy to dotrzeć do zaplanowanego punktu, czyli zachodniego wybrzeża wyspy Vancouver, która leży nad Oceanem Spokojnym. Kolejny to podszlifować zdolności językowe. I ostatni - w trakcie interakcji z miejscową ludnością zapoznać się z charakterystyką codziennego życia, by móc pokusić się o porównania z warunkami życia u nas w kraju.